Quantcast
Channel: Lacquer-maniacs - kosmetyki blog - opinie o kosmetykach
Viewing all 224 articles
Browse latest View live

Aktualizacja zakładki wyprzedażowej - SALE

$
0
0
Informowałam już Was o tym na fb, ale pewnie nie każdemu wyświetlił się post, dlatego informuję i tutaj:

Zapraszam na aktualizację zakładki wyprzedażowej!




Pupa, 509

$
0
0
Zdjęcia do tego posta zrobiłam już kawałek czasu temu, ale jak zwykle zaginęły w czeluści blogowego folderu ;) A szkoda byłoby nie pokazać w sumie tego lakieru. Nie wiem jak Wy, ale ja wprost przepadam w okresie wakacyjnym za takimi koralami wpadającymi w pomarańcz!



Lakier ten jest kolejnym z lakierów, które otrzymałam do testów. Jak już pisałam w przypadku jego poprzednika, lakiery Pupa zamknięte są w małych, 5 ml buteleczkach, ze srebrnym korkiem. Jak ktoś już słusznie zauważył, swoim kształtem opakowania te przypominają nieco tampony ;) Skojarzenie może nie zbyt smaczne, ale uważam, że jednak coś w nim jest :D Wydaje się, że minusem jest pojemność 5ml przy cenie 25zł, jednak kiedy chcemy zabrać jakieś kolory ze sobą na wakacje, takie małe pojemności są jak najbardziej wskazane w walizce. 
O aplikatorze również pisałam już przy poprzednim lakierze, ale powtórzę dla tych, którzy zapomnieli lub nie widzieli posta - jest nieco krótki, czasami wydaje się dość niewygodny przy malowaniu, ale da się wytrzymać :)


Kolor, który przypadł mi w udziale jest koralem z wyraźną domieszką pomarańczy. Ma w sobie również delikatny shimmer, który widoczny jest w słońcu. Miłośniczki kremowych kolorów nie powinny się jednak obawiać - drobiny są naprawdę mało widoczne. Moim zdaniem lakier możecie spokojnie zabrać ze sobą na wakacje - idealnie spisze się jako dodatek do opalenizny!
Samą konsystencję określiłabym jako kremowo-żelkową. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do formuły - emalia ładnie układa się na paznokciu. Nie widać jakichkolwiek zacieków czy bąbli.

Trwałość w przypadku tego koralu również jest na plus. Lakier nosiłam przez bite 4 dni bez odprysków (nie wliczam lekko startych końcówek).







Dr Irena Eris, Provoke liqiud eyeliner pencil

$
0
0
Już wielokrotnie przekonałam się o tym jak wspaniałe są "Panie Eriski" - Magda i Ania. Ich ogromne paczki chyba u każdej z blogerek współpracujących z Dr Irena Eris przyprawiały o uczucie radości i kompletnego zaskoczenia ich ogromu.
Ale także i te mniejsze paczki pochodzące od Dr Irena Eris cieszą oko! Tak było z linerem z kolorówkowej linii marki - o nazwie Provoke. Od razu zaznaczam, że produkt ten jest zdecydowanie godny Waszej uwagi!




Eyeliner zapakowany jest w dość cienki, podłużny kartonik o srebrnym kolorze z minimalistycznymi aplikacjami - wytłoczonym logiem Provoke oraz nazwą Dr Irena Eris oraz małym napisem na dole świadczącym o tym, że mamy do czynienia z eyelinerem z makijażowej linii marki - Provoke. Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że kartonik jest niezwykle elegancki i przypomina opakowania najlepszych, perfumeryjnych marek. Wielki plus za to!


Po wyjęciu produktu z kartonika, naszym oczom ukazuje się liner w czarnym, plastikowym opakowaniu ze srebrnymi aplikacjami, co doskonale komponuje się z kartonikiem, w którym zamknięty jest kosmetyk.

Gdy zdejmiemy skuwkę, widzimy dość cienki aplikator w formie pisaka. Początkowo miałam obawy o intensywność kresek jakie będzie zostawiać ten "flamaster" - a mianowicie myślałam, że nie będą zbyt widoczne, ale moje bojaźnie zostały rozwiane po pierwszej aplikacji linera na powieki.
Co jeszcze mogę napisać o samym aplikatorze? Jest bardzo wygodny, a same kreski w zależności od tego jakie lubimy - możemy narysować jednym pociągnięciem, aby były cienkie lub dodać jeszcze grubości. 


Liner utrzymuje się na powiekach cały dzień, nie spływa przy wysokich temperaturach, nie kruszy się. Jeśli chodzi o demakijaż - schodzi dość łatwo po potarciu wacikiem nasączonym w moim przypadku - w płynie micelarnym.
Użyłam tego linera już kilkanaście razy i nie zanotowałam mniejszej intensywności koloru na powiece.


Po próbie zmycia linera z ręki płynem micelarnym:



A tu liner na powiekach:



Używacie eyelinery? Jakie formy preferujecie?
Buziaki,
Sylwia

Yves Rocher, Sexy Pulp

$
0
0
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o maskarze, która zaraz po Bourjois Twist up the volume skradła moje serce. Wcześniej tylko słyszałam o zachwytach na jej temat, ale jako że z Yves Rocher zdecydowanie wolę pielęgnację, kolorówkę jakoś omijałam. Teraz jednak przekonuję się, że tusz Sexy Pulp może od czasu do czasu gościć w mojej kosmetyczce już na długi czas.

Sexy Pulp otrzymałam do testów od Yves Rocher, jednak wtedy w użyciu miałam jeszcze wyżej wspomnianą maskarę i używanie jej przedłużałam jak długo tylko mogłam. W końcu jednak przyszedł czas na wymianę i miejsce Bourjois zajął Yves Rocher.
 


Po wyjęciu szczoteczki z opakowania moim oczom ukazała się dość niespotykana w swym kształcie szczoteczka. Owalna, aczkolwiek posiadająca wygięcie po środku aplikatora.Nie wiem jak Wy, ale z taką szczoteczką jeszcze wcześniej nie pracowałam.
Szczoteczkę prowadzi się dobrze zarówno na górnych jak i na dolnych, krótszych rzęsach. Dość dobrze rozdziela włoski, a ponadto ładnie je wydłuża i podnosi ku górze. Dzięki tej szczoteczce udało mi się uzyskać podobny efekt jak w tuszu Bourjois, więc jestem bardzo zadowolona.



Do takich kwestii jak trwałość również nie mogę się przyczepić. Maskara z powodzeniem trzyma się na rzęsach cały dzień, w upał nie spływa, a  dodatkowo nie osypuje się.
Tusz dość łatwo zmyć - ja do tego celu używam płynu micelarnego, którego aktualnie używam.
Podsumowując - nie ma co więcej pisać o tym tuszu z wyjątkową szczoteczką - dla mnie jest po prostu idealny i polecam Wan go z ręką na sercu!

Tusz możecie kupić w stacjonarnym lub internetowym sklepie Yves Rocher (link do internetowego sklepu - KLIK) za cenę 57zł. Teraz trwa promocja - za tusz ten zapłacicie 34,90zł, więc stosunkowo nie wiele, a efekt jest naprawdę wart grzechu! ;) Znajdziecie jeszcze wariant niebieski oraz brązowy. 

Ogólnie przy okazji chciałabym się z Wami podzielić moim patentem na promocje. Jeśli szukacie jakichkolwiek promocji, np. związanych z Yves Rocher, przydatna będzie stronka promoszop.pl
Jeśli szukam jakichkolwiek kodów promocyjnych przydatnych w niektórych sklepach internetowtych, to zaglądam właśnie tam. Także zajrzyjcie w podstronę poświęconą Yves Rocher - KLIK, może jeszcze coś sobie dobierzecie do zamówienia :)



A teraz pokażę wam efekt jaki uzyskuje na moich rzęsach dzięki Sexy Pulp:
 




Czujecie się skuszone?:)

Buziaki,
Sylwia

Phenome, peeling do stóp fresh mint heel pumice

$
0
0
Lato to okres, w którym powinnyśmy dbać o stopy być może bardziej niż zawsze. Powód? Ta część ciała dość często wystawiona jest na zewnątrz, a co za tym idzie podatna na wysuszenia. Poza tym nie oszukujmy się - zadbane stopy wyglądają o wiele lepiej w sandałkach niż te ze zgrubiałym naskórkiem... Dlatego chciałabym Wam polecić kosmetyk, który doskonale sprawdza się u mnie już od wiosny - Phenome fresh mint heel pumice.



Najpierw poczytajmy co o tym pumeksie pisze sam producent:

"Pumeks do stóp z zieloną herbatą i miętą
Innowacyjny pumeks w postaci pasty, przeznaczony do pielęgnacji stóp, stworzony w oparciu o naturalne drobinki ścierne, wody roślinne oraz organiczne ekstrakty. Doskonale usuwa suchy i zrogowaciały naskórek, idealnie wygładza, zapobiega tworzeniu się stwardnień. Działa łagodząco i przeciwzapalnie. Zapewnia stopom świeżość i odprężenie, a piętom perfekcyjną gładkość. Idealnie chłodzi i relaksuje, pozostawiając uczucie „lekkich nóg"."

Skład:

Cena za ten pumeks jest nieco wysoka - bowiem 69zł, jednak warto polować na okoliczne promocje. Dodam również, że kosmetyk jest wyjątkowo wydajny, a wiadomo - nie używamy tego typu produktów codziennie.

Może i Wy macie swoje typy peelingów do stóp? Podzielcie się nimi w komentarzach :)

Buziaki,
Sylwia

Konkurs z Seboradin Regenerujący

$
0
0
Hej! Na wstępie chciałabym Was przeprosić za dość częstą nieobecność na blogu oraz na Waszych blogach. Ostatnio mam sporo obowiązków - pracuję cały tydzień + staram się uczyć do zbliżającej się obrony. Wiadomo, że oprócz tego chcę również poświęcić swój czas dla najbliższych, więc jest mnie tu tak mało. Zapewne po obronie i na jesieni się to zmieni, na razie jednak będę się tu pojawiać pewnie trochę rzadko, ale... Może być różnie :) Na razie daję znak życia i chciałabym Was zaprosić na konkurs z marką Seboradin.

Zapewne wiele z Was pamięta moje zachwyty nad kuracją Seboradin Niger, którą otrzymałam właśnie jako wygraną w konkursie. Zestaw pomógł mi w zredukowaniu przetłuszczających się włosów, a także nieco w zatrzymaniu wypadania włosów.

Dziś przychodzę do Was z konkursem organizowanym wraz z Seboradinem, ale tym razem chcielibyśmy podarować Wam kurację, która odbuduje Wasze włosy po wakacjach. Jak wiemy wtedy nasze kosmyki są narażone na wzmożone działanie promieni słonecznych oraz wiatru, dlatego warto zastanowić się jak przygotować je na jesień i zimę.



Jeśli chciałybyście wygrać całą kurację Seboradin Regenerujący, w której skład wchodzą: szampon, maska, lotion i balsam.
Aby wziąć udział w konkursie musicie opisać swoje problemy z włosami po sezonie letnim i uzasadnić dlaczego właśnie do Was mają trafić kosmetyki Seboradin. 

Osoba, która przedstawi najciekawszą odpowiedź wygra cały zestaw kuracji Seboradin Regenerujący, a pozostałe dwie osoby po jednej masce.

Konkurs trwa od dziś do 4 września 2014 r.

W skrócie:

- obserwuj publicznie blog lacquer-maniacs
- dodaj komentarz, w którym opiszesz swoje problemu z włosami po sezonie letnim i uzasadnisz dlaczego właśnie Ty musisz wygrać!

Powodzenia ;)

REGULAMIN KONKURSU Z SEBORADIN

 

§ 1. POSTANOWIENIA OGÓLNE

1.      Organizatorem konkursu („Konkurs”) jest firma Five Media Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie przy ul. Granowskiej 14, wpisaną do rejestru przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy Sąd Gospodarczy Wydział Gospodarczy KRS pod numerem KRS 0000411512,  NIP: 118-208-35-86, REGON: 146008304 („Organizator”).

2.      Five Media Sp. z o. o. organizuje konkurs na zlecenie Inter Fragrance Sp. z.o.o. z siedzibą w Poznaniu przy ul. Garbary 95(„Producent). 

3.      Fundatorem Nagród w Konkursie jest Producent.

4.      Regulamin określa zasady udziału w organizowanym Konkursie i zawiera warunki uczestnictwa, które uczestnik („Uczestnik”) akceptuje w chwili przystąpienia do Konkursu.

5.      Przed wzięciem udziału w Konkursie Uczestnik powinien zapoznać się z regulaminem Konkursu..

6.      Konkurs trwa od dnia 21 sierpnia 2014 do dnia 4 września 2014 r. („Czas trwania Konkursu”).

7.      Przedmiotem Konkursu jest wyłonienie na zasadach określonych Regulaminem laureatów Nagród spośród tych Uczestników Konkursu, którzy:

1)     w Czasie Trwania Konkursu dokonają prawidłowego zgłoszenia konkursowego poprzez napisanie komentarza w którym opisują swoje problemy z włosami po lecie i uzasadniają dlaczego właśnie do nich powinna trafić nagroda w postaci kuracji Seboradin Regenerujący (szampon, balsam, lotion, maska)

2)     będą spełniać wszelkie wymagania przewidziane w Regulaminie Konkursu;

 

§ 2. WARUNKI UCZESTNICTWA W KONKURSIE

1.     W Konkursie mogą Uczestniczyć osoby fizyczne, konsumenci w rozumieniu art. 22[1] kodeksu cywilnego, wyłącznie w wieku od 13-tego roku życia, mające stałe miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, które: (i) są pełnoletnie i posiadają pełną zdolność do czynności prawnych lub (ii) ukończyły 13 lat i/lub posiadają ograniczoną zdolność do czynności prawnych i uzyskały zgodę przedstawiciela ustawowego na swój udział w Konkursie.

2.     Z uczestnictwa w Konkursie wyłączeni są członkowie organów oraz pracownicy Organizatora, pracownicy Zleceniodawcy, oraz członkowie najbliższych rodzin tych osób. Przez najbliższych członków rodziny rozumie się: wstępnych, zstępnych, rodzeństwo, małżonków, rodziców małżonków i osoby pozostające w stosunku przysposobienia.

3.     W Konkursie nie mogą brać udziału osoby prawne i jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej.

4.      Przystąpienie do Konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody Uczestnika na wykorzystanie jego/jej wizerunku (wraz z imieniem i nazwiskiem, jeżeli Producent uzna to za stosowne) przez Producenta bez odpłatności do celów promocji marki Blue Dragon.

5.      Organizator nie ponosi odpowiedzialności za funkcjonowanie sieci, za pośrednictwem których Uczestnicy przesyłają zgłoszenia.

6.      Organizator nie ponosi odpowiedzialności za nieprawidłowości powstałe w wyniku zakłóceń sieci teleinformatycznych, treści przesyłane w Zgłoszeniu, indywidualne ustawienia urządzeń, za pomocą których Uczestnik wysyła Zgłoszenie oraz sposoby ich konfiguracji, a także ustawienia występujące u operatorów sieci, za pośrednictwem których są wysyłane Zgłoszenia.

7.      Każdy Uczestnik, który poda się za inną osobę lub poda fałszywe dane osobowe (w tym wizerunek), zostanie zdyskwalifikowany z Konkursu.

8.      Nieprzestrzeganie lub niedopełnienie postanowień Regulaminu będzie skutkowało dyskwalifikacją danego Uczestnika.

9.      Dany Uczestnik może dokonać Zgłoszenia do Konkursu wyłącznie jeden raz. Kolejne zgłoszenie tego samego Uczestnika do Konkursu nie będzie brane pod uwagę.

 

§ 3. NAGRODY

1.      Nagrodami w konkursie są:

·         1 x kuracja Seboradin Regenerujący (szampon, balsam, maska, lotion)

·         2 x Maska Seboradin Regenerujący   

2.      Laureatom nie przysługuje prawo wymiany Nagród na gotówkę ani nagrodę innego rodzaju. Laureatom nie przysługuje prawo przeniesienia prawa do uzyskania nagrody na osoby trzecie.

 

§ 4. ZASADY I PRZEBIEG KONKURSU

1.      Celem Konkursu jest wyłonienie tych Uczestników Konkursu, których uzasadnienia przedstawione w komentarzach zostaną ocenione przez Jury jako najbardziej oryginalne.

2.      Jury wyłoni 1 laureata Konkursu, który otrzymają nagrodę główną

3.      Kolejne 2 nagrody przypadną kolejnym osobom z najbardziej oryginalnymi zgłoszeniami.  

4.      Jednemu Uczestnikowi Konkursu może zostać przyznana tylko jedna Nagroda.

 

 

§ 5. DANE OSOBOWE

1.      Przetwarzanie danych osobowych odbywać się będzie na zasadach przewidzianych ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych wydaną przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z 2002 r. Nr 101 poz. 926 z późn. zm.).

2.      Administratorem danych osobowych udostępnianych przez Uczestników Konkursu będzie Organizator. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celach związanych przedmiotowo z Konkursem, tj. w celach związanych z organizacją i przeprowadzeniem Konkursu.

3.      Podanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, lecz niezbędny do wydania nagrody. Osobom udostępniającym dane osobowe przysługuje prawo dostępu do takich danych, ich poprawiania oraz żądania usunięcia.

 

§ 6. POSTANOWIENIA KOŃCOWE


1.      Regulamin Konkursu jest do wglądu na Stronie Konkursu.


2.      Konkurs nie jest grą losową, loterią fantową, zakładem wzajemnym ani loterią promocyjną, których wynik zależy od przypadku (przeprowadzenie losowania) w rozumieniu art. 2 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.


3.      W kwestiach nieuregulowanych niniejszym Regulaminem stosuje się przepisy Kodeksu cywilnego i inne przepisy prawa polskiego.


4.      Spory odnoszące się i wynikające z Konkursu będą rozwiązywane przez sąd powszechny właściwy miejscowo siedzibie Organizatora.


5.      Organizator zastrzega sobie prawo do odwołania Konkursu w każdym czasie.


3.      Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany zasad Konkursu nawet w trakcie jego trwania, o ile zmiany te nie wpłyną na pogorszenie warunków uczestnictwa w Konkursie. Informacja o zmianach będzie umieszczona na Stronie Konkursu. Zmiany wchodzą w życie z dniem ich ogłoszenia na Stronie Konkursu.


 

Lakiery hybrydowe Semilac - domowa hybryda + moje wrażenia

$
0
0
Ostatnio głośno w blogosferze było o sklepie Diamond cosmetics (KLIK) i o ich hybrydach Semilac. Na markę natrafiłam w dobrym momencie, ponieważ zastanawiałam się wtedy nad zakupem lampy do robienia hybryd w domu. Nie chciałam jednak kupować zarówno lampy jak i lakierów hybrydowych w cenie powyżej 50zł, ponieważ zwyczajnie nie wiedziałam czy będę umiała poprawnie przeprowadzić całą operację zakładania i zdejmowania lakieru. Szukałam więc czegoś taniego, ale dobrego. Z pomocą przyszły mi Wasze blogi oraz moja znajoma Karolina.

I tak oto stałam się posiadaczką lampy UV z 4 lampami 36W (taka lampa wystarczy do zrobienia mani hybrydowego) oraz kilku lakierów + bazy i topu.



Jak wykonuję manicure hybrydowy w domowych warunkach?

Krok 1. Piłowanie i matowienie płytki - do matowienia używam bloczku matującego.
Krok 2. Odtłuszczanie płytki za pomocą odtłuszczacza z Sensique.
Krok 3. Nakładanie bazy na każdy z paznokci u jednej ręki, następnie wkładam do lampy i włączam ją na 2 minuty naciskając przycisk, dzięki któremu urządzenie wyłącza się automatycznie po 2 minutach (istnieje możliwość samodzielnego nadzorowania czasu - wtedy włączamy i wyłączamy lampę innym przyciskiem).
Krok 4. Uważając, aby nie dotknąć utrwalonej lampą bazy (konsystencja jest dość lepka) nakładam pierwszą warstwę lakieru hybrydowego i wkładam dłoń do lampy. Włączam ją na 2 minuty.
Krok 5. Ostrożnie wyciągam rękę z urządzenia i nakładam kolejną warstwę lakieru. Ponownie wkładam dłoń do lampy.
Krok 6. Wyciągam dłoń, nakładam top i ponownie utrwalam lampą (wciąż ten sam przycisk - automatycznie na 2 minuty).
Krok 7.  Wyjmuję dłoń, wacikiem nasączonym w odtłuszczaczu przemywam każdy paznokieć i zajmuję się drugą ręką :)


Jak widzicie powyżej tworzenie manicure hybrydowego jest bajecznie proste Za każdym razem mani trzyma się u mnie ok. 2 tygodni bez uszczerbku, co jest wielkim ułatwieniem i oszczędnością czasu.

Jeśli chodzi o same lakiery Semilac - nie mam im nic do zarzucenia, może tylko życzyłabym sobie większej gamy kolorów, ale wierzę, że to da się zrobić w przyszłości.
Sama ich gęstość i pigmentacja jest tak świetna, że po nałożeniu dwóch warstw otrzymujemy dokładnie pokrytą płytkę paznokcia. Ponadto jak wspomniałam wyżej - lakiery noszę ok. 2 tygodni i zapewne mogłabym nieco dłużej, ale moja płytka ostatnio rośnie jak szalona.
Dodatkowym atutem jest dość niska cena - 26zł za 6 ml, co przy takiej trwałości i genialnej pigmentacji nie jest moim zdaniem kwotą wygórowaną. Z czystym sercem polecam i już zapowiadam, że będę do tych lakierów wracać! 

Do lampy również nie mam uwag - kosztowała mnie nieco ponad 60zł, a na moje domowe zachcianki jest zdecydowanie bardzo wygodna. 

Jedna warstwa
Hybryda Semilac Wild Strawberry - moim zdaniem odpowiednik Essie Watermelon (aparat znów zjadł kolor, w rzeczywistości jest tu więcej różu)

Serdecznie polecam zajrzeć na stronę Diamond cosmetics (KLIK)!
Może miałyście już okazję wypróbować Semilac? Polecacie jakieś kolory?
Ciekawa jestem czy możecie polecić również hybrydy innych marek? Możecie podawać konkretne kolory, chętnie skorzystam :)

Buziaki,
Sylwia

Rozwiązanie konkursu z Seboradinem!

$
0
0
Dziś przychodzę z szybkim postem, na stałe najprawdopodobniej wrócę po 10.09, czyli po obronie, za którą proszę o trzymanie kciuków! :)



Razem z Panią Anią z marki Seboradin wyłoniłyśmy zwyciężczynie.
Osobą, która zdobywa pierwsze miejsce i zarazem cały komplet kosmetyków jest:

Vashti

Maski natomiast otrzymują:

Anita B.

i

sylwusia26


Gratuluję Wam serdecznie i czekam na wiadomości z Waszymi adresami! Przekażę je Pani Ani :)
Maile wysyłajcie na: lacquermaniacs@gmail.com

Buziaki,
S.

Essie kolekcja Haute in the heat, lato 2014

$
0
0
Witajcie po dłuższej przerwie! Chyba już dawno takiej nie miałam, ale wszystko spowodowane było pracą na pełen etat, wyjazdem tygodniowym, obroną no i chęcią oderwania się od komputera, przy którym spędzam ostatnio naprawdę sporo czasu. 
Wracam jednak i mam nadzieję, że od tej pory będę tu już częściej. MGR obroniony! :D A czym najlepiej wrócić? Oczywiście postem o lakierach Essie i kolekcji Haute in the heat!





Haute in the heat to 6 odcieni moim zdaniem idealnie oddających to, co w porze letniej najlepsze! W dzisiejszej notce opowiem o 4-ech znajdujących się w kostce. W pełnej wersji dokupiłam sobie Urban jungle - ostatnio nie mogę się oprzeć takim piaskowym kolorom, a że moja Mama dodatkowo mi je podbiera... To muszę mieć ich troszkę więcej ;)


Jaka jest moja interpretacja kolorów z kolekcji?

Haute in the heat - oddaje intensywność koloru kwiatów - takie odcienie widywałam podczas wakacji w krajach śródziemnomorskich;
Urban jungle - barwa piasku na rajskiej plaży;
Fierce, no fear -
Roarrrange - kolor zachodzącego słońca;
Strut your stuff - głęboka barwa morza i  nieba;
Ruffies & feathers - soczyście zielona trawa.


Haute in the heat

Kolor ten nieco przypomina mi kultowy Essie Watermelon. Chyba przyzwyczaiłam już się, że większość ostatnich kolekcji ma w swoich zasobach podobne odcienie. Pigmentacja tego koloru jest wprost rewelacyjna, a do pokrycia paznokci wystarczy zaledwie jedna, grubsza warstwa emalii.
Nie wiem jak Wy, ale ja takie malinowe odcienie uwielbiam!


Fierce, no fear

Według mnie jest to kolor, który swobodnie można nazwać kolorem taupe - co prawda wpada on w szarość jedynie w niektórych momentach. Podobnie jak malinką wyżej, tym brązem paznokcie malowało mi się świetnie - pigmentacja jest również bardzo dobra. 


Roarrrange

"Wesoła pomarańczka" - przeszło mi przez myśl, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten kolor na żywo. Czy Wam też kojarzy się z barwą marchewki? Niestety w tym przypadku z pigmentacją jest gorzej - potrzeba dwóch warstw, a i tak nieco widać mi było moje dość wydatne, białe końcówki.

Strut your stuff

Śmiało mogę napisać, że ten odcień niebieskiego jest jednym z najpiękniejszych jakie widziałam! I moim zdaniem idealnie oddaje barwę M&M's :D Pigmentacja jak w przypadku Haute in the heat i Fierce no fear jest świetna, jednak ten lakier ma jedną, olbrzymią wadę... Nawet nakładając pod niego bazę, bardzo farbuje paznokcie, a także przy zmywaniu potrafi zabarwić skórki wokół... A szkoda, bo kolor przepiękny...


Który z kolorów jest Waszym faworytem? Niebawem, w oddzielnej notce pokażę Wam Urban jungle :)
Buziaki,
Sylwia

Nadrabiam zaległości, czyli nowości lipcowo-sierpniowe

$
0
0
Tak, lipcowo-sierpniowe, dobrze widzicie ;) W związku z moją obroną, pracą, wyjazdem, narobiłam sobie sporo zaległości w blogosferze, które teraz chcę nadrobić jeszcze zanim skończy się wrzesień i będzie trzeba pokazywać wrześniowe skarby ;) Z takiego podsumowania czeka Was jeszcze denko... Dość duże denko! Ale żeby nie przedłużać, zacznijmy od nowości lipcowych, potem zaś przejdźmy do sierpniowych.


Nowości lipcowe



W lipcu skusiłam się dwa razy na zakupy u MACa - pierwszy zakup to róż, który ma udawać bronzer, czyli Baby don't go. Chciałam coś chłodnego i zarazem kosmetyku, którym nie mogłabym zrobić sobie krzywdy, a delikatnie podkreślałby atuty twarzy. Razem z konsultantką MACa wybrałyśmy właśnie powyższy odcień idealnie wpisujący się w coś, czego szukałam. Wciąż jeszcze leży w szufladzie i czeka aż Honolulu ostatecznie dobije dna.

Kolejne dwa zakupy z MAC to właściwie zakupy z Douglas'a - szminki Costa Chic oraz Coral Bliss. Na tę ostatnią zwróciłam uwagę dzięki Megdil, z czego niezmiernie się cieszę! Pierwsza pomadka to piękny koral wpadający w czerwień z delikatnymi drobinami, natomiast druga to również lekko koralowa, ale bardziej wpadająca w lekką brzoskwinię. Z obydwu pomadek jestem bardzo zadowolona i często gościły na moich ustach w okresie lipiec-sierpień.


Perfumy Yves Rocher Quelques Notes d'Amour oraz cienie dostałam dzięki współpracy z marką. Niestety o ile koloryt cieni kompletnie nie mój, to z perfumami strzelono w 10! Coś czuję, że będą u mnie hitem jesieni :)


W lipcu niespodziankę zrobiła mi marka Phenome, która za wskazanie ulubionego kosmetyku marki przesłała mi Waming body butter oraz żel pod prysznic, który już wykorzystałam, a butelka niestety gdzieś mi się zapodziała, stąd brak jej na zdjęciu.

Podczas promocji w Super-Pharm skusiłam się na dwa produkty Auriga Flavo-C. Początkowo miałam kupić jedynie polecane serum, jednak aby nie było mu smutno skorzystałam z okazji i dorzuciłam maskę zachęcona promocją oraz zawartością witaminy C w obydwu kosmetykach, która ma pomóc w rozjaśnieniu przebarwień.

W lipcu skusiłam się również na pierwszy w mojej kosmetycznej karierze produkt Clochee. Ta marka również interesowała mnie od jakiegoś czasu, a decyzję o kupnie serum przyspieszyła promocja. Zobaczymy na co stać tę markę! :)


Z czystej ciekawości i z braku produktów do demakijażu w zapasie, skusiłam się na rumiankowe masełko TBS do demakijażu. Jeszcze nie zaczęłam używać, ale jego premiera nieuchronnie się zbliża! Zapewne podzielę się z Wami opinią na tego dość specyficznego produktu :)

Lakier Sally Hansen to z kolei spontaniczny, mały prezent od mojej Mamy :)


Essie otrzymane do testów w ramach współpracy. Rozpisywać się o nich nie będę, ponieważ to czyniłam już w poście wcześniejszym - KLIK.


Grubasek z ecotools trochę zaczął mnie wkurzać brakiem precyzji, dlatego zdecydowałam się kupić nowy pędzel do nakładania bronzera. W tej roli znakomicie sprawdza się Real Techniques!

Tusz do rzęs Maybelline One by one wodoodporny to zakup, z którym nieco się pospieszyłam, ponieważ w efekcie nie pojechałam na wyjazd nad wodę. Ale co się odwlecze to nie uciecze, tuszu nie otwierałam, więc pewnie będzie czekał na kolejne lato ;)

Korektor L'oreal Lumi Magique to zakup powtórzony już trzykrotnie. Zakochałam się w tym korektorze, takie samo zresztą zdanie ma o nim moja Mama.


A to prezent od Megdil - Magda postanowiła ukrócić moje męki i sprezentowała mi OPI Ate berries in the canaries oraz dorzuciła dwie próbaski. Dziękuję raz jeszcze :*


Zauważyłam, że lakierów kupuję już coraz mniej, jedynie te naprawdę przemyślane lub te, które urzekną mnie z jakiegoś powodu. Tak było z Find me an Oasis i Urban Jungle, oczywiście made by Essie ;)



Lipiec był też przełomowym momentem jeśli chodzi o lakiery, a raczej lakiery hybrydowe. Zdecydowałam się na kupno lampy oraz kilku lakierów, a od tamtego czasu przybyło mi kilka nowych. Z perspektywy czasu uważam, że lampa jest jedną z moich najlepszych inwestycji tego roku. Odsyłam Was do wpisu -KLIK.

Nowości sierpniowe


Prezent od marki Seboradin do testów - jako że z serii Niger byłam bardzo zadowolona, mam nadzieję, że i Regeneracja przyniesie moim włosom ulgę.


Olejek Nuxe Huilde Prodigieuse to jeden z kosmetyków, nad którym zastanawiałam się długo, długo. Ostatecznie kupiłam i jestem zadowolona! Co prawda musiałam aplikować go na bronzer Xen-Tan, a nie na naturalną opaleniznę, ale w tej kwestii sprawdził się wyjątkowo dobrze. Olejek kupiłam w zestawie z mniejszym oraz z kremem. I popatrzcie tylko na te piękne drobiny! *_*


Moje pierwsze produkty Organique. Otrzymałam je w ramach wygranej od Anetki, która niestety zamknęła bloga. Szkoda, bo naprawdę lubiłam tam zaglądać i miałam wrażenie, że mamy dość podobny, kosmetyczny gust. Mam nadzieję, że Aneta wkrótce do nas powróci, a ja będę do tego czasu czekać używając kosmetyki od niej ;)


I kolejny zakup, który miałam nadzieję wykorzystać, a niestety nie było mi to dane podczas mojego wyjazdu do Sopotu (połączonego zresztą z koncertem Justina Timberlake'a!), czyli DAX olejek SPF 10 z drobinami złota. Cóż, nie zmarnuje się - będzie na przyszły rok kiedy to mam nadzieję, że czeka mnie znacznie więcej dni urlopowych i słonecznych na tymże urlopie!

Zainteresowałam się też Korundem kosmetycznym do twarzy. Podobno ten proszek używany do mikrodermabrazji usuwa przebarwienia na twarzy. Wypróbuję i na pewno podzielę się opinią!

Gąbeczka do makijażu to taki malutki prezencik od Aalimki, która wiedziała, że jestem zainteresowana odpowiednikiem słynnego jaja Beauty Blender, które można kupić w DM. Dziękuję :*


W myśl tego, że każdego miesiąca musi do mojej kolekcji dołączyć choć jeden lakier (o dziwo w sierpniu TYLKO dwa! ;)) przedstawiam Wam nowości (przynajmniej dla mnie) - OPI Bubble bath, który okazał się pięknym odcieniem pozwalającym mi odpocząć od kolorów na paznokciach oraz miętowy Life kupiony pod wpływem szefowej ;)

Obok promocji na Seche nie mogłam przejść obojętnie i cieszę się, że wreszcie w Super-Pharmie, który mam dosłownie pod nosem w pracy, będę miała dojście i do SV, i do Nail Teka.


Moja kolekcja hybryd w sierpniu powiększyła się o klasyczną czerwień i ciemny brąz od Semilac oraz (podobno!) najbardziej ulubionym przez gwiazdy Schellaca - Rubble.

I to tyle z zakupów, które poczyniłam w lipcu i sierpniu! Myślę, że w każdym miesiącu zakupy były dość rozsądne pomijając chwilowe chciejstwa. Mamy już praktycznie połowę września, a na liście już znalazło się co nieco ;) Także stay tuned!

Buziaki,
Sylwia

Dno ostatnich miesięcy ;)

$
0
0
I znów kolejny, podsumowujący post. Tym razem denko! Trochę mi się tego nazbierało przez miesiące kiedy denek nie robiłam. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć z jakich miesięcy jest to denko, podejrzewam jednak, że z ostatnich dwóch ;) Ale koniec tych dywagacji, zaczynamy!





1. Maska śródziemnomorska SPA Resort Capri dr Irena Eris, którą opisywałam TU. Te z Was, które miały okazję czytać recenzję wiedzą już, że w masce wprost się zakochałam i używałam ją z wielką przyjemnością. Ale wszystko się kiedyś kończy i na nią przyszła pora denka :) Jeśli chcecie wiedzieć więcej - odsyłam do linka.

2. Yves Rocher, żel pod oczy Elixir 7.9,żel ten posiada w sobie malutkie drobinki rozświetlające, które nadają świeżego blasku niezwykle delikatnej i cienkiej skórze pod oczami. Bardzo przyjemnie używało mi się tego kremu, stwierdzam, że był naprawdę wydajny (ale używałam go jedynie na dzień, na noc używałam czegoś bardziej treściwego). Jeśli chcecie poczytać o nim więcej, odsyłam do posta: KLIK

3. Make Me Bio, krem do twarzy Beauty Face, bardzo treściwy i niestety nieco tępy w rozsmarowywaniu krem. Mimo to, mam wrażenie, że był jednym z kosmetyków, które pozwoliły mi na nawilżenie twarzy przy jednoczesnym powstrzymaniu wynurzania się nieprzyjaciół. Zapewne wróciłabym do tego kremu, gdyby nie wkurzająca mnie pod koniec używania konsystencja. Więcej o tym kremie TU.

4. Bandi, Gold Philosophy, krem pod oczy, to chyba najdłużej eksploatowany przeze mnie krem pod oczy. Co prawda używałam go jedynie na noc i nie pamiętam kiedy dokładnie zaczęłam stosować, ale szczerze mówiąc to aż miałam go dość :D Bo ile można używać wciąż tego samego kosmetyku? Jako nawilżacz sprawdził się dość dobrze, jednak moim zdaniem pasować będzie jedynie osobom, które nie potrzebują zbyt dużego nawilżenia strefy pod oczami. Nie polecam zatem kremu osobom dojrzałym. Przyznam się, że nie zużyłam produktu do końca, ponieważ jakieś dwa miesiące temu stracił ważność. A ja jakoś nad tym nie ubolewam ;)

5. Yves Rocher, krem do twarzy Elixir 7.9,  kremu tego używałam w zeszłym roku, następnie przestałam i przeniosłam się na inne. Nie dawno zajrzałam do szuflady z zaczętymi i nieskończonymi produktami i postanowiłam ostatecznie wydenkować ten krem. Konsystencję ma dość treściwą, kremową z lekkim dodatkiem żelowej. Przez ostatni miesiąc używałam go jako krem na dzień i w tej roli spisywał się idealnie. Szybko się wchłaniał, czułam, że mojej skórze dostarczana jest porcja nawilżenia, a makijaż nie rolował się. Podsumowując - fajny produkt, ale nie polubiłam się z nim na tyle by do niego wrócić. Ponadto niestety swoje kosztuje.


6. Lirene Dermoprogram, balsam do ciała Rubin Charm, ten balsam pokochałam od pierwszego użycia! Co prawda nie przepadam za błyskiem dyskotekowej kuli, ale błysk ten mimo że różowy, był dość subtelny. Śmiesznym zjawiskiem było też lekkie barwienie skóry na różowo. Nawilżaczem Rubin Charm był dość dobrym, aczkolwiek nie zaliczyłabym go do treściwych produktów do ciała. Ale ten zapach... Mi osobiście kojarzył się z drogimi, eleganckimi perfumami. Moim zdaniem dość fajny gadżet na okres świąteczno-sylwestrowy.

7. Green Pharmacy, krem do stóp odświeżający i ochronny, za marką Green Pharmacy szczególnie nie przepadam, bowiem ich produkty do włosów nieco mnie zraziły do siebie. Ten krem jednak muszę pochwalić za wydajność oraz bardzo dobre nawilżanie i zmiękczanie skóry stóp. Z tego, co wiem jego cena także jest przystępna, a skład również niezły. Jeśli miałabym możliwość powrócić do tego produktu, w sumie nie wahałabym się.



8. Original Source, żel pod prysznic Lemon & Tea Tree, bardzo cytrusowy i bardzo odświeżający. Moim zdaniem zapach idealny na upały, chociaż ja podczas upału tego żelu nie używałam. Generalnie żele OS lubię, nie wysuszają mi skóry, nie uczulają mnie i nie pozostawiają tłustego filmu na skórze. Lubię od czasu do czasu wracać, zwłaszcza gdy pojawiają się limitki.

9. Le Petit Marseillais, żel pod prysznic Peche Blanche & Nectarine, jak tylko żele tej znanej, francuskiej marki pojawiły się w sklepach, a w radio zabrzmiała nieco wkurzająca mnie reklama "le peti maseje", pobiegłam do Super-Pharmu w przerwie w pracy i nabyłam swój pierwszy żel tej kultowej firmy. Najbardziej spodobał mi się właśnie zapach białej brzoskwini i mandarynki. Produkt umilał mi kąpiele pod prysznicem, podobała mi się jego delikatna konsystencja i to, że jego zapach wypełniał całą łazienkę. Myślę, że mogę powrócić w celu wypróbowania pozostałych zapachów.

10. Bath & Body Works, Sparkling Blackberry Woods, chyba nie znam żeli pod prysznic, które mają bardziej słodsze i intensywniejsze zapachy niż jedna z ulubionych marek Amerykanów - B&BW. I tym razem podczas używania jednego z nich, w moje nozdrza uderzała gwałtowanie słodko-owocowa woń. Od czasu do czasu powracam do tych żeli, jednak polecam polować na promocje ;)

11.  Soap & Glory, Clean on me, żel pod prysznic, moja przygoda z Soap & Glory rozpoczęła się miniaturką żelu pod prysznic. W konkursowej wygranej otrzymałam również masełko, ale jego zapach tak spodobał się mojej Mamie, że jej go oddałam. Woń żelu jest jednak równie piękna co masełka - aż zaczęłam żałować, że marki tej nie ma w Polsce. Niewykluczone, że kiedyś spróbuję na własną rękę zaopatrzyć się w produkty marki po tak udanym starcie.


12. Pat & Rub, peeling do ciała, wersja otulająca, wersja otulająca w blogosferze została już owiana legendą sprawiającą, że chyba praktycznie każda z nas chciałaby wypróbować produkt z tej serii. Ja wybrałam m.in. peeling. I szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia. Jeśli chodzi o zapach to moim zdaniem na pierwszy plan wysuwa się tu aromat karmelu i wanilli, czyli zupełnie inaczej jak w kremie do rąk, gdzie dominują nuty cytrusowe. I to bardzo mi odpowiada. Natomiast z użyciem było już gorzej - peeling jest lepki i mam wrażenie, że nie dość ostry, aby mógł złuszczyć martwy naskórek. Po jego zastosowaniu i wyjściu spod prysznica miałam wrażenie, że moja skóra jest lepka. Z tych różnych względów raczej tego peelingu już nie kupię.

13. Yves Rocher, złuszczający żel pod prysznic o zapachu truskawek, za peeling robić by nie mógł, aczkolwiek posiadał w sobie sporo delikatnych drobinek złuszczajacych. Żel stosowałam codziennie i nie zauważyłam, aby ta częstotliwość źle wpłynęła na stan mojej skóry.

14. Bath & Body Works, piankowe mydło, Aloha Orchid, jeden z ładniejszych zapachów w Bath & Body Works jeśli chodzi o mydła. Rozwodzić się nad tym produktem nie będę, bo zapewne większość z Was wie, że jestem fanką tych mydełek i chętnie zaopatruję się w nie przy każdej możliwej okazji cenowej.


15. Make Me Bio, Almond Scrub, o tym peelingu pisałam TU. Pod koniec słoiczka, używałam go jako produktu do codziennego oczyszczania mojej cery - rano oraz wieczorem po zmyciu makijażu. Dodawałam nieco więcej kropel wody, aby drobiny były mniej szorstkie. Sposób na to, że peeling może być również proszkiem do mycia twarzy odkryłam dopiero po opublikowaniu posta. Dodatkowym atutem jest skład scrubu. Z pewnością warto interesować się marką Make Me Bio - ciekawe co jeszcze ma w zanadrzu?

16. Make Me Bio, Clean Powder, właściwie spisuje się tak samo jak Almond Scrub przy dodaniu do niego większej ilości wody. Dobrze oczyszcza, ale chyba jest nieco bardziej tępy w użyciu niż AS. Przy tym jednak jest delikatny, a skóra po jego użyciu ukojona. Nie próbowałam robić z niego maski, ale niektóre dziewczyny w tym celu mieszają go z olejkami. Na pewno produkt wypróbować warto, a ja za jakiś czas jeśli miałabym okazję powrócić do tego produktu to chętnie bym to zrobiła :)

17. Biały Jeleń, żel do mycia twarzy, to mój pierwszy produkt białego jelenia i zarazem udane spotkanie. Żel jest delikatnie i dobrze oczyszcza z resztek makijażu. Mam jednak co do niego jedno "ale". Moim zdaniem jest o wiele za rzadki, wręcz wylewa się z dłoni zanim zdążę zaaplikować go na twarz. Mimo to nie wykluczone, że spotkamy się ponownie.

18. Bingo Spa, peeling błotny z kwasami, jak nie lubię Bingo Spa i uważam, że niesłusznie reklamuje się takimi naturalnymi kosmetykami, to z tym peelingiem polubiłam się bardzo! Co prawda ani wygląd ani zapach nie należą do najładniejszych/przyjemniejszych, to zdzieranie ma na najwyższym poziomie! Drobiny są dość ostre, jednak przy mojej wrażliwej i cienkiej cerze nie zrobiłam sobie krzywdy. Polecam bardzo!


19. Cleanic, chusteczki do demakijażu, o tych chusteczkach pisałam już wielokrotnie, a jako że w sierpniu miałam wyjazd do Sopotu, oczywiście się na nie skusiłam. Moim zdaniem dużo lepiej działa wersja z płynem micelarnym niż zwykła. Ta druga bowiem jest mniej nasączona płynem.

20. Rival de Loop, płyn micelarny, kupiony jakiś czas temu w celu zabrania na wyjazd. Zapomniany i wyciągnięty z szuflady, kiedy zapasy demakijażowe w pełnych butlach już się skończyły, a nie zdążyłam zrobić kolejnych. I co? Ano muszę przyznać, że dość dobrze! Nie musiałam używać zbyt wielu wacików przy zmywaniu make-up'u, gdybym więc miała częstszy dostęp do Rossmanna mogłabym się nawet pokusić o większą butelkę...

21. Dr Irena Eris, żel micelarny, to jeden z nielicznych produktów micelarnych do demakijażu, który naprawdę, ale to NAPRAWDĘ mnie oczarował. Tę miniaturkę otrzymałam po wizycie w Instytucie Kosmetycznym dr Irena Eris na zabiegui chętnie zaopatrzyłabym się w pełną wersję.Produkt naprawdę koił moją skórę, pozostawiał ją gładką, a do tego nawilżoną. Brzmi jak opis "zwykłych" płynów micelarnych, ale ten miał w sobie coś jeszcze, czego nie zdążyłam uchwycić podczas stosowania tej próbki. Niestety żel nie jest zbyt tani - kosztuje nieco ponad 60zł, ale poważnie zastanowię się nad jego kupnem.

22. AA Skinfuture, płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu, dobrze zmywał makijaż, nie szczypał w oczy i nie wysuszał skóry, ale mimo to nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia. Nie zaiskrzyło, chociaż produkt poprawny i jeśli kiedyś zdarzy się Wam myśleć nad jego zakupem, to można brać :)
  

23. Elizabeth Arden, Green Tea, dostałam w spadku od mojej Mamy, która używała tej wody jeszcze kiedy ja miałam 10 lat, czyli jakieś... 14 lat temu ;) Mimo to jednak zapach się nie zmienił i produkt nie przyczyniał się do powstawania alergii czy innych zmian skórnych w miejscu psiknięcia. Postanowiłam więc tę zieloną herbatkę zdenkować i udało mi się. Jednak obecnie mam nieco dość zapachów jemu podobnych.

24. Britney Spears, Curious, kupione na lotnisku, także jeszcze kiedy byłam nastolatką. Perfumy zużyłam już dużo wcześniej, ale zostawiłam sobie flakon z resztką zapachu, aby czasem sobie go wąchnąć. Mam do niego spory sentyment. W końcu jednak zmienił kolor i zapach, postanowiłam więc dołączyć go do denka jako produkt skończony kilka lat temu ;)



25. Sensique, odtłuszczacz do paznokci o zapachu winogron, początkowo przygoda z tym produktem nie należała do najlepszych. Zupełnie nie rozumiałam fenomenu tego odtłuszczacza, a już w ogóle po co odtłuszczać paznokcie przed ich malowaniem? Nie pojmowałam tego. W miarę przedłużania się mojej przygody z blogosferą zaczynałam uczyć się nowych rzeczy i już teraz wiem, że bez produktu Sensique, który widzicie wyżej nie wyobrażam sobie manicure. Przed każdym nałożeniem lakieru dokładnie przemywam wacikiem nasączonym w odtłuszczaczu paznokcie, chwilę czekam aż wyschnie i zabieram się do malowania bazą. Zdecydowanie Sensique pomaga mi w przedłużeniu żywotności lakieru i lepszej jego przyczepności. Jeśli macie problem z utrzymaniem emalii w całości przez dłuższy czas, wypróbujcie mój patent :) W komentarzach chętnie poczytam o tym czy i u Was ten produkt się sprawdził.

26. Essence, zmywacz do paznokci, tego gagatka znacie już zapewne z postów z nowościami oraz denek. Przewija się w nich nieustannie i dopóki będę miała okazję wstępować do Natury, zmywacza tego będę używać. Nie zwróciłam uwagi czy znajduje się w szafie Essence, w Super Pharm, ale boję się, że nie...

27. Essence, lakier do paznokci, kiedy jeszcze takie kształty buteleczek królowały na półce marki, moim ulubieńcem była właśnie ta emalia. Niebiesko-miętowa, idealnie odświeżała strój w letnie dni. Przy ostatnich lakierowych porządkach odgrzebałam ten w większości zużyty już lakier przypominający mi czasy kiedy potrafiłam zdenkować lakiery i postanowiłam dodać go do denka. Coś na zasadzie perfum Britney Spears ;)


28. Adidas, dezodorant Fun Sensation, otrzymałam przy okazji zakupów w jakiejś drogerii i tak podróżował ze mną w torebce służąc do odświeżenia w ciągu dnia. Muszę przyznać, że w tej roli spisywał się znakomicie i bardzo chętnie widziałabym go u siebie w łazience jeśli uda mi się go jeszcze dorwać. Nie wiem natomiast jak spisywałby się przy psikaniu się nim rano i po jakim czasie trzeba by go odświeżać.

29. Alverde, korektor, niestety nie wiem dokładnie jaką ma nazwę oraz numerek, ale jeśli poznacie go po opakowaniu podczas wizyty w DM, możecie brać śmiało. Korektor służył mi chyba z pół roku i doskonale zakrywał wszelkie niedoskonałości skóry łącznie z przebarwieniami i okolicznościowymi krostkami. Z tego, co pamiętam, drogi również nie był. Gdybym miała możliwość, zapewne bym do niego wróciła. Na razie jednak wykańczam Essence i kupiłam już Kobo :)

30. Avon naturalis, brzoskwiniowy balsam do ust, otrzymałam go kiedyś w ramach wizażowej wymiany i stosowałam przez ok. pół roku. Po produkty Avonu sięgam stosunkowo rzadko, ale ten naprawdę muszę pochwalić. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, iż ten balsam spokojnie porównać można do słynnego Carmexa (którego notabene niecierpię ;). Stosowałam go zazwyczaj na noc, sporadycznie również w ciągu dnia. Dzięki niemu nie borykałam się z przesuszonymi ustami i znacznie rzadziej mogłam nakładać inne pomadki w ciągu dnia. Produkt naprawdę bardzo dobry!


Ufff, to koniec tego denka! Jestem ciekawa czy jakieś produkty z wyżej wymienionych miałyście i czy posiadacie podobne zdanie o nich do mojego.

Buziaki,
Sylwia

KONKURS Seboradin przeciw wypadaniu włosów

$
0
0
Dziś znów przychodzę do Was z konkursem organizowanym wraz z Seboradinem. Część z Was wyraziła swoje ubolewanie kiedy nie wygrałyście konkursu, stąd macie okazję spróbować swoich sił w nowym :)



Zasady konkursu:
- należy odpowiedzieć na pytanie: "Jakie są składniki aktywne Nowości Seboradin - Balsamu Przeciw Wypadaniu Włosów oraz dlaczego gęste i zdrowe włosy są dla Ciebie tak ważne?"
- obserwować mój blog publicznie 

Czas trwania:  od dziś do 29.09.2014 r. do godziny 23.59.

 Nagrody: 
1) nagroda główna - kuracja Seboradin Przeciw Wypadaniu Włosów (szampon, balsam, lotion, maska)
2,3,4) trzy kolejne nagrody - Balsam Seboradin Przeciw Wypadaniu Włosów

POWODZENIA! 

REGULAMIN KONKURSU Z SEBORADIN

§ 1. POSTANOWIENIA OGÓLNE

1. Organizatorem konkursu („Konkurs”) jest firma Five Media Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie przy ul.Granowskiej 14, wpisaną do rejestru przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy Sąd Gospodarczy Wydział Gospodarczy KRS pod numerem KRS 0000411512, NIP: 118-208-35-86, REGON: 146008304 („Organizator”).

2. Five Media Sp. z o. o. organizuje konkurs na zlecenie Inter Fragrance Sp. z.o.o. z siedzibą w Poznaniu przy

3. Fundatorem Nagród w Konkursie jest Producent.

4. Regulamin określa zasady udziału w organizowanym Konkursie i zawiera warunki uczestnictwa, które uczestnik („Uczestnik”) akceptuje w chwili przystąpienia do Konkursu.

5. Przed wzięciem udziału w Konkursie Uczestnik powinien zapoznać się z regulaminem Konkursu..

6. Konkurs trwa od dnia 21.09.2014 r. do dnia 29.09.2014 r. („Czas trwania Konkursu”).

7. Przedmiotem Konkursu jest wyłonienie na zasadach określonych Regulaminem laureatów Nagród spośród tych Uczestników Konkursu, którzy:

1) w Czasie Trwania Konkursu dokonają prawidłowego zgłoszenia konkursowego poprzez napisanie

komentarza w którym odpowiadają na pytanie jakie są składniki aktywne Nowości Seboradin - Balsamu Przeciw Wypadaniu Włosów oraz dlaczego gęste i zdrowe włosy są dla Ciebie takie ważne?

2) będą spełniać wszelkie wymagania przewidziane w Regulaminie Konkursu;

1. W Konkursie mogą Uczestniczyć osoby fizyczne, konsumenci w rozumieniu art. 22[1] kodeksu cywilnego, wyłącznie w wieku od 13-tego roku życia, mające stałe miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, które: (i) są pełnoletnie i posiadają pełną zdolność do czynności prawnych lub (ii) ukończyły 13 lat i/lub posiadają ograniczoną zdolność do czynności prawnych i uzyskały zgodę przedstawiciela ustawowego na swój udział w Konkursie.

2. Z uczestnictwa w Konkursie wyłączeni są członkowie organów oraz pracownicy Organizatora, pracownicy Zleceniodawcy, oraz członkowie najbliższych rodzin tych osób. Przez najbliższych członków rodziny rozumie się: wstępnych, zstępnych, rodzeństwo, małżonków, rodziców małżonków i osoby pozostające w

3. W Konkursie nie mogą brać udziału osoby prawne i jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości

4. Przystąpienie do Konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody Uczestnika na wykorzystanie jego/jej wizerunku (wraz z imieniem i nazwiskiem, jeżeli Producent uzna to za stosowne) przez Producenta bez odpłatności do celów promocji marki Blue Dragon.

5. Organizator nie ponosi odpowiedzialności za funkcjonowanie sieci, za pośrednictwem których Uczestnicy

6. Organizator nie ponosi odpowiedzialności za nieprawidłowości powstałe w wyniku zakłóceń sieci teleinformatycznych, treści przesyłane w Zgłoszeniu, indywidualne ustawienia urządzeń, za pomocą których Uczestnik wysyła Zgłoszenie oraz sposoby ich konfiguracji, a także ustawienia występujące u operatorów sieci, za pośrednictwem których są wysyłane Zgłoszenia.

7. Każdy Uczestnik, który poda się za inną osobę lub poda fałszywe dane osobowe (w tym wizerunek), zostanie zdyskwalifikowany z Konkursu.

8. Nieprzestrzeganie lub niedopełnienie postanowień Regulaminu będzie skutkowało dyskwalifikacją danego

9. Dany Uczestnik może dokonać Zgłoszenia do Konkursu wyłącznie jeden raz. Kolejne zgłoszenie tego samego Uczestnika do Konkursu nie będzie brane pod uwagę.

§ 2. WARUNKI UCZESTNICTWA W KONKURSIE

§ 3. NAGRODY

• 1 x kuracja Seboradin
Przeciw Wypadaniu Włosów (szampon, balsam, lotion, maska)
• 3 x
Balsam Seboradin Przeciw Wypadaniu Włosów
2. Laureatom nie przysługuje prawo wymiany Nagród na gotówkę ani nagrodę innego rodzaju. Laureatom nie przysługuje prawo przeniesienia prawa do uzyskania nagrody na osoby trzecie.

1. Celem Konkursu jest wyłonienie tych Uczestników Konkursu, których uzasadnienia przedstawione w komentarzach zostaną ocenione przez Jury jako najbardziej oryginalne.

2. Jury wyłoni 1 laureata Konkursu, który otrzymają nagrodę główną

3. Kolejne 2 nagrody przypadną kolejnym osobom z najbardziej oryginalnymi zgłoszeniami.

4. Jednemu Uczestnikowi Konkursu może zostać przyznana tylko jedna Nagroda.

§ 4. ZASADY I PRZEBIEG KONKURSU

§ 5. DANE OSOBOWE

1. Przetwarzanie danych osobowych odbywać się będzie na zasadach przewidzianych ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych wydaną przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z 2002 r. Nr 101 poz. 926 z późn. zm.).

2. Administratorem danych osobowych udostępnianych przez Uczestników Konkursu będzie Organizator. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celach związanych przedmiotowo z Konkursem, tj. w celach związanych z organizacją i przeprowadzeniem Konkursu.

3. Podanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, lecz niezbędny do wydania nagrody. Osobom udostępniającym dane osobowe przysługuje prawo dostępu do takich danych, ich poprawiania oraz żądania

§ 6. POSTANOWIENIA KOŃCOWE

1. Regulamin Konkursu jest do wglądu na Stronie Konkursu.

2. Konkurs nie jest grą losową, loterią fantową, zakładem wzajemnym ani loterią promocyjną, których wynik zależy od przypadku (przeprowadzenie losowania) w rozumieniu art. 2 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o

3. W kwestiach nieuregulowanych niniejszym Regulaminem stosuje się przepisy Kodeksu cywilnego i inne

4. Spory odnoszące się i wynikające z Konkursu będą rozwiązywane przez sąd powszechny właściwy miejscowo siedzibie Organizatora.

5. Organizator zastrzega sobie prawo do odwołania Konkursu w każdym czasie.

3. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany zasad Konkursu nawet w trakcie jego trwania, o ile zmiany te nie wpłyną na pogorszenie warunków uczestnictwa w Konkursie. Informacja o zmianach będzie umieszczona na Stronie Konkursu. Zmiany wchodzą w życie z dniem ich ogłoszenia na Stronie Konkursu.

John Masters Organics, regulujące serum z mącznicy lekarskiej

$
0
0
Moją przygodę z John Masters Organics rozpoczęłam od produktu, o którym chciałabym Wam dziś napisać. Samą marką zainteresowała mnie Megdil, co nie jest chyba niespodzianką dla jej czytelniczek ;) W każdym razie, czytając poniższy tekst same przekonacie się (a przynajmniej mam taką nadzieję), że warto sprawdzić asortyment JMO!




Według producenta formuła z mącznicy lekarskiej, ekstraktu kory z wierzby i ryżu powinny działać wyjątkowo łagodząco i kojąco na skórę twarzy. Głównym zadaniem serum jest ograniczyć produkcję łoju wydzielanego przez komórki twarzy. Produkt ten rekomendowany jest dla skóry tłustej lub mieszanej, do leczenia wyprysków i wszelkich skaz na cerze.

Skład: Aloe barbadensis (aloe vera) leaf juice, lavandula angustifolia (lavender) flower water, salix nigra (willow) bark extract, epilobium fleischeri extract, glycerin, leuconostoc/radish root ferment filtrate, arctostaphylos uva ursi (bearberry) leaf extract, camellia sinensis (green tea) leaf extract, oryza sativa (rice) extract, candida bombicola, glucose, methyl rapeseed ferment, sclerotium gum

W serum to ekstrakt z mącznicy lekarskiej reguluje produkcję sebum, ryż łagodzi i pomaga zapobiegać powstawaniu zmarszczek; wyciąg z kory wierzby natomiast, poprzez ściąganie i przeciwzapalne właściwości zmniejsza ryzyko powstawania bakteriipowodujących trądzik. Warto wspomnieć również o zielonej herbacie, która jest antyoksydantem o działaniu antybakteryjnym.

Produkt zamknięty jest w 30ml buteleczce z ciemnego szkła, z dozownikiem typu airless, który niestety momentami ciężko "chodzi". Należy naciskać dość lekko i z wyczuciem, aby nie wydobyć na raz zbyt dużej ilości kosmetyku i aby przy okazji nie ochlapać otoczenia. Poza tym buteleczka jest bardzo poręczna i mała, ale dość ciężka.
Konsystencja jest dość płynna i lejąca, a zarazem lepka. Mi jednak żadna z tych cech nie przeszkadza w aplikacji i czekaniu aż serum nieco wsiąknie w skórę. Pojawia się później uczucie ściągnięcia skóry, ale sprawę rozwiązuje nałożenie kremu. Mimo pozornego ściągnięcia, cera jest w dotyku głatka. Jeśli chodzi o zapach jest delikatny i ziołowy. Mimo wszystko jednak przyzwyczajona jestem do innych aromatów w kosmetykach, więc zderzenia co jakiś czas z ziołowymi jest dość bolesne. Z czasem jednak się przyzwyczajam i doceniam to, co dostaje moja skóra. 
Serum stosuję codziennie na noc, po oczyszczeniu skóry z makijażu i przed nałożeniem kremu. Przy tej częstotliwości została mi jakaś 1/4 buteleczki (używanie JMO rozpoczęłam jakoś na początku sierpnia), a więc zapewne wystarczy mi na dwa miesiące

Ten produkt JMO jak najbardziej się u mnie sprawdził i przypadkowo idealnie dopasował się do potrzeb mojej skóry. Przede wszystkim liczyłam na zmniejszenie pojawiania się nieprzyjaciół na brodzie, bo właściwie jedynie w tym miejscu odnotowuję obecność wyprysków. I myślę, że w dużej mierze serum z mącznicy lekarskiej przyczyniło się do łagodniejszego przebiegu ataku nieprzyjaciela ;) Bowiem w okresie, w którym zaczęłam stosować serum pojawiła się na brodzie jedna, jedyna krostka, która w dodatku bardzo szybko zniknęła. Wcześniej proces od pojawienia się nieprzyjaciela do jego zagojenia trwał u mnie o wiele dłużej. 
Oprócz zbawiennego działania na wygląd mojej cery pod kątem wyprysków, serum to ma również bardzo dobry wpływ na regulację przetłuszczania się skóry. Podczas stosowania produktu obserwuję, iż w ciągu dnia nie muszę w pracy robić poprawek pudrem. Wcześniej stosując te same kremy i serum Elixir 7.9 z Yves Rocher nie zaobserwowałam takiej sytuacji. 
Niestety nie zauważyłam wyrównania kolorytu mojej cery i zmniejszenia widoczności przebarwień. Ale tu zapewne trzeba innej gwardii składników ;)
Jeśli chodzi o nawilżanie cery, nie wiem na ile serum pozostawiało moją skórę nawilżoną, a na ile kremy, które stosuję. Prawdopodobnie bardzo dobrze się ze sobą wszystkie te produkty zgrały i tego będę się trzymać! 

Serum kupiłam TU na promocji -50%. W cenie regularnej kosztuje 150zł, co jest dla mnie ceną zaporową jak na kosmetyk, więc jeśli zainteresował Was ten produkt JMO to radzę rozglądać się za okazjami :)


Miałyście okazję używać coś JMO? Chwalcie się swoimi dobrymi, bądź złymi przygodami z tą marką!
Buziaki,
Sylwia

Phenome, Energizing Face Wash

$
0
0
Przyszedł czas na zrecenzowanie kolejnego produktu Phenome. Muszę przyznać, że powoli rozsmakowuję się w tej marce. Gdyby jeszcze była nieco tańsza ;)




Żel do mycia twarzy Energizing ma zapewnić naszej skórze oczyszczenie i odświeżenie przy jednoczesnym dotlenieniu. Przy okazji w przypadku tego produktu mamy do czynienia z preparatami w większości naturalnymi, bowiem 99, 2% to surowce naturalne, 34,7% wody roślinne, a tylko 0,8% to surowce inne niż naturalne.

Skład:Ammonium Lauryl Sulfate**, Aloe Barbadensis Leaf Water**, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water**, Cocamidopropyl Hydroxysultaine**, Decyl Glucoside**, Babassu Oil Polyglyceryl-4 Esters*, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Glycerin**, Aqua**, Hamamelis Virginiana Leaf Extract**, Cedrus Atlantica Bark Extract**, Mentha Piperita (Peppermint) Extract**, Zea Mays (Corn) Silk Extract**, Laminaria Saccharina Extract**, Crithmum Maritimum (Sea Fennel) Extract**, Rubus Chamaemorus (Cloudberry) Fruit Extract**, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract**, Camellia Sinensis Extract*, Carica Papaya Fruit Extract*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*, Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract*, Verbena Officinalis Leaf Extract*, Althea Officinalis Root Extract*, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract*, Hydrolyzed Wheat Protein**, Mel**, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum*, Linalool***, Limonene***, Mentha Arvensis Leaf Extract***, Citric Acid**, Copper Chlorophyllin**
 

KIKO w Polsce!!!

$
0
0
Postanowiłam i tu pospieszyć z tą wiadomością - Kiko już wkrótce otwiera swój salon w warszawskiej Arkadii!
Nie wiem jak Wy, ale ja cieszę się bardzo ze względu na lakiery - raz moja przygoda była z nimi średnio udana, innym razem zaś bardzo - ciekawa jestem co też jeszcze przyniesie nam ta marka :)
A jakie Wy macie z nią doświadczenia? Kilka z Was pisało na Instargramie i na FB, że marka dużo gorsza niż nasz rodzimy Inglot :) A ja i tak się cieszę! ;) Polska wreszcie powoli ściąga marki niedostepne u nas. To co będzie kolejne? Lush?



Buziaki,
Sylwia

Morgan Taylor, Under the stars

$
0
0
Przyszedł czas na post lakierowy, którego o ile się nie mylę - dawno nie było na blogu. Dziś pokażę Wam piękność, którą kupiłam na targach (wszystkie zakupy pokażę w podsumowaniu miesiąca). 
Najpierw lakier ten kupiłyśmy razem z Zu malujeAalimce, a potem obydwie go chciałyśmy :D Ja złapałam zajawkę na ten lakier po jego prezentacji przez Kamilę. A skoro czytałam tego posta tuż przed targami... :D Resztę możecie sobie dopowiedzieć same! :D
Ale dość tej mojej gadaniny, przechodzimy do bohatera wieczoru :)

Wiedziałyście o tym, że lakiery Morgan Taylor są lakierami twórców Gelish, czyli hybryd, które uważane są za jedne z najlepszych na światowych rynkach (i u nas także mających swoją cenę)? Ja wcześniej o tym nie wiedziałam, ale na pewno ta wiadomość stawia Morgan Taylor w lepszym świetle niż na początku. Bo jakież to mogą być lakiery słynnych Gelish? Na razie zaopatrzyłam się w dwa, piękne lakiery MT, ale jak to się mówi - apetyt rośnie w miarę jedzenia... Dziś cudowny, iskrzący się niczym rozgwieżdżone niebo Under the Stars.  




 
Lakiery Morgan Taylor zamknięte są w niezwykle zgrabnych buteleczkach z włoskiego szkła o pojemności 15 ml. Całości dopełniają lekka nakrętka, która naprawdę dobrze leży w dłoni oraz pędzelek z drobnym włosiem pozwalający na precyzję w tworzeniu manicure. Z całości jednak na pierwszy plan przebija to, co znajduje się w środku - a więc "gwiezdny pył", dużo pyłu - w większości srebrnego, od czasu do czasu jednak mieniącego się na niebieski, granat, złoto czy fiolet. Wszystko bowiem zależy tu od światła.


Under the stars jest typowym żelkiem, którego na paznokcie należy nałożyć dwa razy - dla pogłębienia koloru i zniwelowania smug oraz dla drobin. Nieco denerwujący może być fakt zaczepiania się drobin o ubranie, ale sprawę powinien załatwić top. Dodatkowo radziłabym również uważać, aby drobinek nie pozostawiać na końcówkach paznokci - wtedy mimo wszystko ryzyko zahaczenia jest o wiele większe - ja niestety tak straciłam kawałek emalii, podczas gdy reszta trzymała się u mnie świetnie.
Co mogę powiedzieć o komforcie malowania? Nie mam zarzutów - drobiny układają się wraz z emalią dość równomiernie na paznokciach i nie trzeba ich wyławiać z butelki. Do pędzelka również nie mam zarzutów - jak wiecie nawet lubię takie nieco cieńsze miotełki, bo zdecydowanie łatwiej jest mi nimi manewrować przy skórkach.


Właśnie - przejdźmy do trwałości. Lakier nałożyłam w tym samym dniu kiedy odwiedziłam Beauty Forum, czyli w niedzielę. Musiałam go zmyć we wtorek właśnie z uwagi na nieestetyczną dziurę na paznokciu spowodowaną zaciągnięciem o ubranie. Ostateczny wynik = 3 dni, ale myślę, że dobrnąłby do 4 ze startymi, niezbyt estetycznie wyglądającymi końcówkami.

Swój egzemplarz nabyłam za 22 zł zdaje się, że na stoisku Beauty Flo, na targach Beauty Forum... Może jedna z moich towarzyszek będzie wiedziała czy nie kłamię ;) wtedy byłam chyba zbyt zaoferowana znalezieniem Morganków niż nazwą stoiska, przy którym stałam ;)
Ale! Z tego co się orientuję, możecie ten odcień dostać na stronie Beauty Flo za 24,90zł.

A teraz dość czytania - teraz zapraszam do oglądania i oceniania! 




 






Używałyście lakiery Morgan Taylor? A może polujecie na jakiś egzemplarz?
Napiszcie koniecznie w komentarzach!

Buziaki,
Sylwia

Poniedziałek z Yankee Candle #1 - Champaca Blossom

$
0
0
Pamiętacie zeszłoroczną akcję Goodies.pl, w której co tydzień pojawiały się na blogach dni z Yankee Candle? Tym razem ja postanowiłam dołożyć swoją cegiełkę do tej akcji i podzielić się wrażeniami dotyczącymi tych bardzo popularnych w blogosferze wosków! W związku z tym od dziś w każdy poniedziałek publikować będę jeden post dotyczący zapachu, jaki znalazłam w paczce. Oprócz gromadki wosków, od Goodies.pl otrzymałam również kominek, do którego wzdychałam ilekroć widziałam go na blogach oraz zapas tealight'ów.




Jako pierwszego opiszę wosk o nazwie Champaca Blossom.
Zapach ten zasilił szeregi Yankee Candle wiosną tego roku, a przybył prosto z południowo-wschodniej Azji, gdzie wiosną czujemy nie zapach bzu, ale magnolii champaca. Te żółto-pomarańczowe kwiatki rosną na wiecznie zielonym drzewie. Stamtąd trafiają do buddyjskich świątyń ozdabiając je swym wyglądem oraz rześkim zapachem niesionym przez lekki wiatr...


Jeśli miałabym opowiedzieć o zapachu to na pewno użyłabym takich przymiotników jak delikatny, kwiatowy, orzeźwiający, lekko mydlany, elegancki. W każdym tym słowie kryje się ułamek zapachu wosku Champaca Blossom. Jego woń bardzo przypomina mi delikatność aromatu konwalii.


Zapach wydaje się bardziej wiosenny niż zimowy - w końcu mamy tu do czynienia z aromatem kwiatu. Ja jednak jeśli palę woski, to jedynie w okresie jesienno-zimowym i na tę porę Champaca Blossom nadaje się idealnie. Nie wywołuje u mnie bólu głowy i nudności (jak to miało miejsce w przypadku Soft Blanket). Wystarczy dosłownie odrobina wosku, aby w pomieszczeniu roztoczył się subtelny aromat.

Generalnie woski Yankee Candle są naprawdę tanie (7 zł w sklepie Goodies.pl), a wystarczają na kilka użyć. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji, aby rozpocząć swoją pachnącą przygodę lub po prostu chcecie uzupełnić zapasy, zapraszam do sklepu Goodies.pl. Po wpisaniu kodu LAQUER otrzymacie 10% zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty. Kod ważny jest do 31.12.2014 r. i może być używany wielokrotnie.


Co myślicie o woskach Yankee Candle? Macie swoje ulubione zapachy?

Buziaki,
Sylwia

Wyniki konkursu Seboradin przeciw wypadaniu włosów

$
0
0
Na wstępie chciałabym przeprosić dziewczyny, które wzięły udział w konkursie za zwłokę w ogłoszeniu wyników. Ostatni tydzień w pracy był dla mnie dość ciężki, a w weekend nie było mnie przy komputerze. Ale przed Wami wreszcie post z wynikami! Mam nadzieję, że nagrody dla zwyciężczyń będą dla nich niemałą nagrodą za czekanie ;)

Chciałabym również wspomnieć o dość niemiłym incydencie jaki pojawił się na moim blogu oraz na kilku innych. Jedna z dziewczyn przekopiowywała odpowiedzi innych, sklecając z nich swoją podając jako własną. Za zwrócenie uwagi dziękuję bardzo Marcie i Cathy, które spotkały się na własnych blogach z taką samą odpowiedzią owej blogerki. Wiem, że nie mam prawa moralizować, ale dziewczyny, do jasnej ciasnej, takie postępowanie jest dla mnie niezrozumiałe i wręcz mi osobiście byłoby wstyd odstawiać tego typu cyrki. I do tego udawanie, że nic się nie stało. To jest śmieszne i pogratulować tylko takiej osobie, która uważa, ze nic nie zrobiła :D Napisanie własnej odpowiedzi nie jest wielkim wyczynem. Chociaż, jak widać dla niektórych osób jest ;) Nie będę tolerować takich sytuacji i mam nadzieję, że wszystkie się ze mną zgadzacie.

Przechodząc jednak do wyników...

Nagrodę główną i tym samym kurację Seboradin przeciw wypadaniu włosów otrzymuje:

Paulina M

Balsamy otrzymują:

Patrycja Kurczak
kasia nowak
SemiSweetLychee@gmail.com

Gratuluję Wam wszystkim i czekam na Wasze adresy!
Przesyłajcie je na mail lacquermaniacs@gmail.com 


Buziaki,
Sylwia 

Annabelle Minerals, korektor Medium + pędzelek do korektora

$
0
0
Mineralnych kosmetyków używam już chyba od jakiegoś roku i muszę przyznać, że nie ma lepiej utrzymującego się podkładu niż właśnie mineralny. Niewiele później - bo pół roku temu zainteresowałam się podkładami Annabelle Minerals. Szukałam czegoś co zakryje niedoskonałości mojej cery i pomoże w utrzymaniu optymalnego poziomu świecenia się twarzy w strefie T. I znalazłam, ale nie o tym dziś. Cały czas szukam również korektora idealnego - czyli tego, który poradzi sobie z wypryskami oraz zaczerwieniami powstającymi przez atak nieprzyjaciół, a także zakryje doły pod oczami, które odziedziczyłam w spadku. Jeśli macie podobne potrzeby do moich, zachęcam, aby zapoznać się z propozycją Annabelle Minerals, czyli korektorem w odcieniu Medium.




Kosmetyki Anabelle Minerals zamknięte są w szczelnych, plastikowych opakowaniach - sam proszek znajduje się w przezroczystej części słoiczka, co pozwala na kontrolowanie ilości nam pozostałej. O prawidłowe zabezpieczenie kosmetyku dbają czarna zakrętka ze srebrnym napisem "Annabelle Minerals" oraz plastikowa płytka, broniąca otworu przez który wydobywać można kosmetyk.

Szczerze mówiąc nie miałam jeszcze styczności z kosmetykami mineralnymi, które byłyby zamknięte w opakowaniu innym niż słoiczek. Niekiedy zdarzało mi się widzieć w drogeriach podkłady mineralne z pojemniczkiem i przyczepionym do niego pędzelkiem, słoiki jednak przeważają i moim zdaniem jest to najodpowiedniejsza forma. Proszek, który mamy zaaplikować na twarz wysypujemy w małej ilości na wieczko słoika, a następnie zanurzamy w kosmetyku pędzelek.

Składnikami tworzącymi korektor są: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxide, Ultramarines.


Formę kosmetyku zdradziłam już wcześniej, ale powtórzę dla jasności ;) korektory mineralne AM są korektorami w proszku o lekko piaskowej barwie (w zależności od odcienia). Przy początkach mojej przygody z minerałami obawiałam się tego jak proszek zachowywać będzie się na mojej twarzy - nie zbyt wyobrażałam sobie rozprowadzanie tego typu podkładu na buzi, a nie mówiąc już o korektorze. Jednak minerały, zwłaszcza te AM mają znakomitą zdolność rozprowadzania się na twarzy. Już po pierwszym użyciu korektora stwierdziłam, że przebarwienia kryje jak żaden inny korektor. Warto wspomnieć w tym momencie o możliwości stopniowania krycia - nigdy nie zdarzyło mi się otrzymać efektu maski tym korektorem, mimo że na brodę nakładałam go niekiedy w dość dużych ilościach. Nie zauważyłam również ważenia się korektora w ciągu dniana brodzie (korektor nakładam zanim nałożę podkład i puder).


Niestety, jeśli chodzi o stosowanie tego korektora pod oczy, u mnie w tej roli się nie sprawdził. O ile cienie maskuje, to nie zbyt ładnie układa mi się na skórze wchodząc w drobne zmarszczki wokół oczu, a w ciągu dnia nawet lekko się ważąc, ale na szczęście nie jest to na tyle rażące, że należy wstydzić się wyjść w takim stanie ;)

Jeśli chodzi o kolor - medium jest lekko żółtawym korektorem - jest jeszcze jaśniejszy, ale AM poleciło mi ten właśnie odcień jako dobry do odcienia podkładu Natural Fair. Zastanawiam się obecnie czy jednak ten najjaśniejszy nie byłby lepszy, ale z tym korektorem podkład dość dobrze się komponuje, nie zamierzam się więc czepiać.


Do korektora dobrałam specjalny pędzelek, jako że nie byłam w posiadaniu żadnego do tego typu kosmetyku. Pędzle Annabelle Minerals wykonane są z syntentycznego włosia i bambusowej rączki, bezpieczne dla alergików. Pędzelek do korektora pozwala mi na precyzyjną aplikację kosmetyku dokładnie w takim miejscu, w jakim chciałabym, aby był nałożony - idealnie również rozciera kosmetyczny proszek. Swą precyzję pędzel zawdzięcza sposobie ścięcia - nie wystaje z niego żaden włos, jest spłaszczony i dość cienki.
Przez okres jaki go używałam nie wypadł z pędzla ani jeden włos, nie miałam również problemu z leżeniem bambusowej rączki w dłoni.


Teraz czas na prezentację zachowania korektora na skórze przez cały dzień - od momentu nałożenia go, aż do momentu przed zmyciem.




Podsumowując, korektor AM w odcieniu Medium uważam za rewelacyjny do ukrywania przebarwień lub drobnych wyprysków, jednak problem z nakładaniem go pod oczy mogą mieć osoby z widocznymi zmarszczkami wokół oczu.


Miałyście do czynienia z korektorami Annabelle Minerals? Jakie są Wasze doświadczenia z minerałami?

Buziaki,
Sylwia

Poniedzałek z Yankee Candle #2 - Lovely Kiku

$
0
0
Tydzień zleciał i czas na kolejny poniedziałek z Yankee Candle ;) Tym razem kolejna propozycja, którą otrzymałam odGoodies.pl - Lovely Kiku. Nazwa moim zdaniem bardzo wdzięczna i znów jest to propozycja kwiatowa. 

O co chodzi z dziwnie brzmiącym "Lovely Kiku"? "Kiku" to według Japończyków kwiat chryzantemy. Brzmi zaskakująco, prawda?;) W wosku od Yankee Candle to właśnie chryzantema, ale i najbardziej kojarzony z Japonią - kwiat wiśni tworzą harmonijną kompozycję wzbogacaną nutą wanilii.


Przyznam, że w wosku tym jest coś nieoczywistego - myli nas bowiem dość delikatna w wydźwięku nazwa oraz pastelowy odcień fioletu samego wosku. Porównując zapach Lovely Kiku do poprzedniego - Champaca Blossom - mogę już od razu stwierdzić, że nie wszystkim może zapach fioletowej chryzantemy przypaść do gustu. Dlaczego? Otóż jest w nim coś ostrego, a przy tym naprawdę intensywnego. Podczas palenia wosku miałam wrażenie, że woń jest zbyt ciężka i na pewno nie tak lekka jak przy Champaca Blossom. Jednocześnie odczuwalne są tu nuty kwiatowe oraz woń słodka. Jednak moim zdaniem na tę "bombę zapachową" jest sposób - wrzucenie do kominka mniejszej ilości wosku (ja sama wrzucałam mniej więcej kawałek jak na zdjęciu, czyli moim zdaniem jeszcze zbyt duży jak na intensywność zapachu).



Lovey Kiku raczej nie zostanie moim faworytem - w tej kwestii nadal wygrywa piękny, delikatny i elegancki Champaca Blossom. Jednak może w miarę palenia mniejszych kawałeczków uda mi się do chryzantemy od YC przekonać.


Przypominam o możliwości zakupu nieprzecenionych produktów Yankee Candle z następującym kodem - LAQUER. Kod można używać wiele razy i upoważnia do zniżki -10%.

Miałyście okazję palić w kominku ten zapach? A może jesteście w nim tak bardzo zakochane, że macie dużą świecę?:)

Buziaki,
Sylwia
Viewing all 224 articles
Browse latest View live