Dawno nie było tu lakierów do paznokci, prawda? Przyznam szczerze, że głównym powodem jest chyba fakt, iż paznokcie ostatnio maluje późnym wieczorem, prawie przed położeniem się spać, toteż najczęściej po prostu nie chce mi się podłączać lampy i gimnastykować. Tak, taki ze mnie leniuch ;) Jednak któregoś dnia udało mi się zmobilizować i obfocić moje paznokcie ubrane w piękny Essiak o dość kontrowersyjnej nazwie After sex.
O kształcie butelek i samej marce rozpisywać się już nie będę - prawdopodobnie wiele z Was wie, że jestem absolutną fanką Essie, kiedyś nawet można powiedzieć, że "zbierałam" lakiery tej marki, ale odkąd staram się wprowadzić w swój kosmetyczny świat minimalizm, zrezygnowałam z niektórych kolorów i z kupna nowych (inna sprawa, że z szafy Super-Pharm lub Hebe już chyba nie wiele kolorów jest mnie w stanie zaintrygować). Notabene w zakładce wymiana (tu) możecie odkupić ode mnie niektóre kolory Essie.
To tytułem przydługiego ;)) wstępu. Teraz o samym After sex. Do czerwieni na paznokciach przekonałam się stosunkowo niedawno. Wcześniej jakoś za tym kolorem nie przepadałam, teraz zaś mogłabym wypróbowywać różne warianty kolorystyczne, różne konsystencje czy wykończenia. Ten przedstawiciel czerwonych lakierów do paznokci wylądował w moim lakierowym pudełku już dość dawno, jednak dopiero w ostatnich tygodniach zdecydowałam się na pierwszą, paznokciową premierę.
After sex to konsystencja raczej żelkowa, kryjąca w całości po dwóch warstwach. Mój egzemplarz zaopatrzony był w szeroki pędzelek, dzięki któremu równomiernie rozprowadziłam emalię.
Kolor to nieco przygaszona, malinowa czerwień (niekiedy pretendująca do różu) z pięknym połyskiem zaopatrzonym w czerwone drobinki. Lakier z kategorii raczej tych perłowych, bardzo zaskoczył mnie swą efektownością. Jak wiemy, zazwyczaj perły nie wyglądają zbyt korzystnie, poza tym najczęściej kojarzą nam się z brakiem gustu. W After sex nic takiego nie znajdziemy. Odnajdziemy natomiast elegancję, która będzie pasowała i do sweterków i do marynarek w okresie jesienno-zimowym. Na wiosnę i lato raczej po ten kolor nie sięgnę (chociaż różnie może być), ale na obecną porę roku jest jak znalazł. Początkowo myślałam, że kolor ten wypróbuję i najprawdopodobniej pójdzie do odsprzedaży, ale jednak bardzo przypadł mi do gustu i moje paznokcie ubrane w After sex wielokrotnie były komplementowane przez kobiety.
Co do trwałości na paznokciach, również nie mam zarzutów. Lakier po 3-ech dniach zaczął się lekko ścierać na końcówkach, natomiast w 4-tym dniu odnalazłam pierwszy, mikroskopijny odprysk. Wiem jednak, że niektórym dziewczynom kolor ten utrzymywał się na paznokciach nawet 6 dni!
Przypominam, że lakiery Essie możecie znaleźć w drogeriach Super-Pharm i Hebe oraz w perfumerii Douglas. Polecam również szukać okazji w internetowych sklepach czy też na Allegro.
To teraz Wasza kolej - miałyście??:)