Quantcast
Channel: Lacquer-maniacs - kosmetyki blog - opinie o kosmetykach
Viewing all articles
Browse latest Browse all 224

Denko marcowo-kwietniowe

$
0
0
I ponownie przyszła kolej na denko... Poprzednie było dwa miesiące temu, dlatego też to obfituje w zużycia. I całe szczęście! Przynajmniej sukcesywnie zużywam produkty :) Na razie staram się za dużo z pielęgnacji nie kupować, aby później móc na bieżąco zaopatrywać się w to, co akurat mnie zainteresuje i będzie mi potrzebne.



AA Ultra nawilżanie, płyn micelarny - markę AA cenię za ich kremy do twarzy, a teraz w moje oczekiwania wpasował się płyn micelarny. Dobrze zmywał makijaż, ponadto miałam wrażenie, że rzeczywiście lekko nawilża skórę. Więcej przeczytacie w osobnej recenzji TU.

Yves Rocher Sebo Vegetal, płyn micelarny - bardzo podobał mi się jego zapach! Działanie również wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Współpracowało nam się miło, ale mam jeszcze trochę płynów micelarnych na swojej wishliście.Recenzja TU.

Dermedic Hydrain Hialuro, płyn micelarny - chyba jeden z lepszych miceli tu przedstawionych. O wiele mniej wacików zużyłam podczas używania go do zmycia makijażu. Do tego w aptekach internetowych ma dobrą cenę, moim zdaniem spokojnie można zaopatrzyć się w niego przy okazji większych zakupów. Nie podrażnił, ani nie wysuszył skóry, przy jego stosowaniu nie piekły mnie oczy.

Lirene, płyn dwufazowy do demakijażu oczu - dwufazówek do demakijażu oczu używam niezwykle rzadko. Tę kupiłam kiedy jeden z płynów (Lirene Youngy 20+ płyn micelarny z tańczącymi drobinkami) nie radził sobie z demakijażem oczu, a przy jego stosowaniu piekły. Płyn stosowany jedynie do oczu starczył mi na dość długo, a do tego świetnie zmywał makijaż. Nie zauważyłam też zbyt uciążliwej, charakterystycznej dla dwufazówek, mgiełki na oczach (jak to było w moim przypadku z dwufazówkami Bielendy).

L'oreal Ideal Soft, płyn micelarny - nad tym płynem swojego czasu w blogosferze były same ochy i achy. Postanowiłam więc spróbować i szczerze mówiąc fenomenu tego płynu nie rozumiem. Zauważyłam też, że coraz więcej pojawia się negatywnych opinii. Z przedstawionej tu gromadki, zużywałam najwięcej wacików, aby zmyć make-up. Mam wrażenie, że kompletnie nie radził sobie z makijażem, a na mojej buzi nadaj znajdowało się dużo pozostałości po makijażu. Na pewno ponownie nie kupię.


Lirene Youngy 20 +, pianka myjąca - to produkt, który używałam stosunkowo długo i namiętnie, bowiem ta forma oczyszczania cery po demakijażu bardzo przypadła mi do gustu. Tak jak pisałam w osobnej recenzji, początkowo przy stosowaniu tej pianki, skóra lekko szczypała, potem jednak chyba przyzwyczaiła się do preparatu, bo aż do końca butelki nie zanotowałam takiego incydentu. Chętnie kiedyś do tej pianki powrócę i mam ochotęna wersję "dla dorosłych" oraz pianki z innych marek. O ile kojarzę, w swojej ofercie taką formę oczyszczania mają chyba marki specjalizujące się w naturalnej kosmetyce? Jeśli nie, to poprawcie mnie :) Więcej o piance Lirene Youngy 20 + TU.

Sylveco, tymiankowy żel do twarzy - bardzo polubiłam się z tym produktem, a szerzej opisywałam go TU. Oczyszczał dobrze, jednak zaobserwowałam charakterystyczne dla kosmetyków roślinnych lekkie ściągnięcie skóry. Wiem, że niektóre z Was to razi, mi jednak nie sprawiało problemu. Krem załatwiał sprawę.

Under Twenty, 2w1 kremowy peeling - ten peeling zużywałam spokojnie z pół roku jak nie więcej! Szczerze mówiąc do peelingowania buzi nie przykładam się za bardzo i czasem nawet trzy tygodnie jej nie złuszczam. Być może to błąd i być może dlatego ten peeling na tak długo mi wystarczył. To, co mogę o nim powiedzieć to fakt, że jest bardzo delikatny, co doceniłam dopiero wtedy, gdy dowiedziałam się, że moja skóra jest skłonna do powstawania małych, ale jednak naczynek. Wcześniej lubiłam buzię traktować mocniejszymi zdzierakami. Nie podrażnił mi cery, nie wysuszył, nie zapchał, ale... Mimo wszystko ten kosmetyk zużywałam tak długo, że miałam go już dość :P Dlatego nic więcej już nie napiszę, żeby nie zabić dobrego wrażenia ;)


AA cera naczynkowa, krem na dzień - dość wydajny, dość dobry. I tyle. Mimo że co do działania nie mam zastrzeżeń, to szału ten kosmetyk na mnie nie zrobił. Chyba po raz pierwszy z kremów AA.

Yves Rocher Sebo Vegetal, serum - nie polecałabym nikomu tego serum. Nakładałam je po oczyszczeniu buzi i przed nałożeniem kremu. Obojętnie z którym, zawsze się rolował. Utrudniał również nakładanie make-up'u.


Pat & Rub, cynamon, imbir, goździk, szałwia, balsam do stóp - początkowo nie doceniałam działania tego kosmetyku. Przede wszystkim zwróciłam uwagę na zapach - dla mnie lekko duszący, ostry, za ostry dla mnie w okresie, w którym zaczęłam go stosować. Dopiero kiedy zrobiło się zimno, a ja nastawiłam się na zapachy otulające i dopuściłam do swych nozdrzy te korzenne, doceniłam fakt posiadania tegoż balsamu. Oprócz (a może przede wszystkim) walorów zapachowych, balsam rewelacyjnie wygładzał i zmiękczał skórę moich stóp. Jedynym mankamentem było dla mnie dość szybkie zużycie kosmetyku.

Perfecta fur mama, specjalistyczny krem przeciw rozstępom - podobno krem ten to doskonałe antidotum na rozstepy. Być może. Ale przydatny może się okazać jedynie w chwili, gdy rozstępy nie są białe. Ja, wstyd się przyznać, dowiedziałam się o tym jakiś rok temu, czyli już po zakupie tego kosmetyku, który jakiś czas przeleżał w szafie. Ale! Tubkę tego kremu zabrałam jako balsam do ciała na wyjazd zimowy w góry. Była dość mała, a ja nie miałam otwartego nic małego co mogłabym zabrać w charakterze balsamu do ciała. I wiecie co? W tej roli sprawdził się bardzo dobrze! Po jego użyciu skóra stawała się mięciutka i delikatna, a do tego kosmetyk ten ma śliczny, nienachalny zapach kojarzący mi się z dziećmi i mamami... Wiem, dziwnie to zabrzmiało, ale cóż :D Taki nos, takie skojarzenia :P

Scholl, peeling do stóp (sucha skóra) - podkładałam dość duże nadzieje w tym peelingu. Przede wszystkim myślałam, że wraz z pomocą pumeksu/tarki znacznie zniweluje zgrubienia na piętach i w innych, niektórych miejscach moich stóp. Miałam jednak wrażenie, że peeling prawie w ogóle nie zdziera najtwardszego naskórka. Argumentem nie jest, że kosmetyk ten jest drobnoziarnisty, bowiem obecnie używam Phenome pumeksu miętowego, który jest dość ostry i w miarę dobrze radzi sobie z moimi stopami. Ale to zapewne każda z nas musi dobrać już kosmetyk do potrzeb swojej skóry.

Yves Rocher, balsam do ciała Cacao, czekoladowo-malinowy - w balsamach do ciała dużą wagę przykładam do zapachu. Oczywiście nie jest to najważniejszy aspekt, ale równie ważny. Dla mnie nawilżanie ciała musi być nie tylko efektywne, ale i przyjemne. Miałam okazję testować z tej kolekcji trzy linie zapachowe i najbardziej przypadła mi do gustu czekolada-pomarańcza. Ta wydawała mi się zbyt słodka i mało wyrazista... Ale z czasem doceniłam tę delikatność i balsam stosowało mi się bardzo przyjemnie, aczkolwiek konsystencją zupełnie nie przypomina kosmetyku robionego z myślą o świątecznej kolekcji... Jest bowiem zbyt mało treściwy. A właśnie tej "treściwości" oczekuję od balsamów czy maseł w zimie, kiedy moja skóra jest podatna na wysuszenie.


Bingo Spa, maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem - maski używałam najczęściej nieco inaczej niż jej przeznaczenie wskazuje - do metody OMO. To ją wybrałam do pierwszego kroku - mycia włosów odżywką. Myłam je na długości z pominięciem kosmyków przy skórze głowy, do której używałam tradycyjnie szamponu. Moim zdaniem w przypadku mycia włosów tą maską, także dzięki temu krokowi, włosy były miękkie i śliskie w dotyku. Kilka razy użyłam również tego kosmetyku na włosy już po ich umyciu i w tej funkcji maska sprawdziła się dobrze, jednak nie zauważyłam efektu "wow", który ujrzałam np. po zastosowaniu odżywki Davines Nounou. Generalnie maski Bingo Spa są chwalone, mam jeszcze jedną, bądź dwie wersje. Może bardziej zaprzyjaźnią się z moimi kosmykami ;)

Schwarzkopf, Schauma Fito-kofeina, odżywka do włosów - niestety ta odżywka nie robiła niczego dla moich włosów. Nie nadała im połysku, nawilżenia, a kosmyki wcale nie wyglądały lepiej. Stąd późniejsze użycie jej do metody OMO.


Essence nail art nail polish remover ultra - to chyba najlepszy zmywacz jaki kiedykolwiek miałam i na razie nie zamierzam przenosić się na inny. Jest w dość optymalnej cenie, bardzo dobrze zmywa lakier, nie wysusza, ani nie pozostawia białego nalotu na paznokciach jak miałam w przypadku zmywacza Isany. W denku i nowościach pojawiał się już wielokrotnie i sądzę, że jeszcze wiele razy go w cyklu tych postów ujrzycie :)

Bath & Body Works Pumpkin cupcake, żel antybakteryjny - dla żeli B&BW przeniosłam się z Carexów, w których alkohol jest dużo bardziej wyczuwalny. Jak cała marka, żele B&BW mają piękne zapachy, w tym wypadku był to typowo jesienno-zimowy zapach dyniowych ciasteczek. Według niektórych śmierdział :P Innym jednak przypadał do gustu, w tym mnie.

Lovely Fast Dry, eyeliner - pewnie pamiętacie ostatnią aferę z Wibo, przez którą kompletnie nie mam ochoty używać ich produktów. Wyjątek robię jednak dla eyelinerów, które są tanie, ale i wyjątkowo dobre. Oprócz tego posiadają cieniutki pędzelek, który ułatwia robienie cienkich kresek na oku.


I garść wszelkich próbek, maseczek itp. :)

Cleanic, chusteczki do demakijażu z płynem micelarnym - powracam do nich zawsze, gdy w planach mam wyjazd. Zajmują mało miejsca i co najważniejsze - skutecznie zmywają makijaż. Polecam z ręką na sercu :)

Ziaja, maska nawilżająca z glinką zieloną - maseczki z glinkami Ziaji to najprawdopodobniej moje ulubione, drogeryjne maseczki. Wyraźnie polepszają wygląd skóry zaraz po zdjęciu maseczki. Po użyciu tej rzeczywiście miałam wrażenie, że moja skóra jest nawilżona, ponadto uspokojona i lekko zmatowiona.

Under Twenty, Anti acne - nie ukrywam, że po zużyciu ostatniej saszetki tej maseczki byłam zadowolona. Może i nie szkodziła mojej cerze, a wręcz polepszyła jej wygląd, aczkolwiek zmywanie jej było piekłem. Używałam jej na zimno, jest jeszcze opcja na gorąco.

AA, Skuteczna pielęgnacja maseczka błyskawicznie nawilżająca - saszetki tych maseczek kupiłam na jednej z promocji w Biedronce. Nie żałuję, ponieważ maseczki rzeczywiście nawilżały skórę, były łatwe w usunięciu (część maski wnikała w skórę) i przyjemnie pachniały.

Davines, 10ml próbka szamponu Volu - dzięki tej próbce już wiem, że na pewno szampon Volu znajdzie się w moim włosowym asortymencie. Wyraźnie odbił włosy od nasady i miałam wrażenie, że przedłużył ich świeżość. Zadziwiające jak po jednym użyciu można przekonać się do produktu :)

PS. Jak widzicie, zużyłam trochę maseczek drogeryjnych, a reszta czeka na swoją kolej. Postanowiłam do swojej pielęgnacji dołączyć maseczkowanie i jak na razie jestem zadowolona. Maseczek używam 2-3 razy w tygodniu. W kolejnym denku pojawi się zapewne ich więcej ;) Kiedy zużyję wszystkie drogeryjne saszetki, wezmę się za te tubkowe i zapewne zaopatrzę się w naturalne glinki. Podobno dają fajne efekty, wiecie coś o tym?;)

Buziaki,
Sylwia

Viewing all articles
Browse latest Browse all 224

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra