Podczas wakacyjnych, słonecznych wojaży nie trudno o wysuszenie struktury włosa. Przytrafiło się to zarówno mi jak i mojej Mamie podczas wyjazdu do Grecji, gdzie temperatury sięgały prawie 40 stopni C. Wiedząc jak reagują włosy mojej Mamy na słońce, zdecydowałyśmy się zamówić w Perfumy-Perfumeria.pl maskę mającą zniwelować szkodliwe działanie słońca na kosmyki. Spośród bogatej oferty sklepu, wybrałyśmy Redken Pureology Strength Cure Restorative Masque, czyli maskę do włosów farbowanych. W internecie nie ma zbyt wiele polskich opinii o tym produkcie, jednak wielokrotnie słyszałam o marce od fryzjerów, do których udało mi się dotrzeć. Jedyne recenzje w sieci, jakie udało mi się znaleźć, są w języku angielskim i praktycznie każda z nich jest pieśnią pochwalną na cześć tej maski. Pełna nadziei Mama zaczęła, więc testy.
Pożegnaj się z uszkodzeniami włosa dzięki Pureology Strength Cure Restorative Masque! Stosowanie maski uczyni Twoje włosy wyraźnie silniejsze i uodpornione na szkodliwe działania dzięki Pureology Antifadecomplex i formule Asta-Repair. Maska wzmacniająca głęboko wnika w kondycję włosa, chroniąc intensywność koloru i wzmacnia włókna dając włosom z siebie to, czego potrzebują.
Maska zamknięta jest w odkręcanym, 150ml słoiczku z tworzywa przypominającego plastik. Designu opakowania nie nazwiemy raczej królem minimalizmu, ale trzeba przyznać, że producent dość umiejętnie zaoperował tu kolorem. I tak mamy fioletową zakrętkę wraz z niebieskim pojemniczkiem i fioletowymi napisami na nim informującymi konsumenta o produkcie. Z otwieraniem słoiczka nie ma żadnego problemu, nie musimy się z nim siłować, ale też z drugiej strony nie jest to opakowanie, które łatwo otworzy się w transporcie.
Po otworzeniu słoiczka nasz węch jest przyjemnie łechtany przez delikatny, acz wyrazisty zapach maski, mi silnie kojarzący się ze SPA. Raczej trudno określić co może przypominać woń tego kosmetyku, na pewno jednak jest to zapach z kategorii słodkich i przypominających najlepsze perfumy.
Warto wspomnieć również o konsystencji produktu, która przypomina mi bardzo budyń. Gęsta, nieco galaretowata maź nie spływa z palców, wystarczy ją rozsmarować w dłoniach, a następnie nałożyć na włosy.
Mama stosowała tę maskę zgodnie z zaleceniami producenta - nakładała ją na lekko osuszone ręcznikiem włosy i pozostawiała ją na 5 minut. Następnie zmywała.
To, co Mama zauważyła już po pierwszym zastosowaniu maski to nawilżenie i wygładzenie kosmyków. Nie miała również problemów z rozczesaniem włosów. Jedynym minusem była utrudniona stylizacja podczas suszenia. Problem niestety pojawił się ponownie, jednak zrekompensowało go zregenerowanie struktury włosa - kosmyki nie wyglądały już na przepalone, były błyszczące, wygładzone, sprężyste. Mama kontynuuje kurację tą odżywką i na razie efekty widoczne już od pierwszego nałożenia, utrzymują się nadal.
I uwaga! Doba wiadomość - kosmetyk jest w 100% wegański :)
Skład:
Aqua / Water / Eau, Behentrimonium Chloride, Stearyl Alcohol, Glycerin, Cetyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil / Palm Oil, Isopropyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Octyldodecanol, Parfum / Fragrance, Methylparaben, Citric Acid, Hydroxyethylcellulose, Olea Europaea Oil / Olive Fruit Oil, Camelina Sativa Oil / Camelina Sativa Seed Oil, Poly(Linseed Oil), Arginine, Chlorhexidine Dihydrochloride, Helianthus Annuus Seed Extract / Sunflower Seed Extract, Hydrolyzed Vegetable Protein Pg-Propyl Silanetriol, 2-Oleamido-1,3-Octadecanediol, Benzophenone-4, Coumarin, Geraniol, Haematococcus Pluvialis / Haematococcus Pluvialis Extract, Ci 14700 / Red 4, Caprylic/Capric Triglyceride, Ci 15510 / Orange 4, Melanin, Ci 60730 / Ext. Violet 2, Astaxanthin, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract / Rosemary Leaf Extract, Tocopherol.
Maskę kupicie TU za cenę 91,40zł.
Maskę kupicie TU za cenę 91,40zł.
Czy kiedykolwiek miałyście okazję używać tego lub innych kosmetyków z linii Pureology?